Lata okupacji - wysłuchała Elżbieta Saczuk

Mam 80 lat. To wiele doświadczeń i przeżyć. A co najbardziej utkwiło mi w pamięci?..

Przyszło mi żyć w czasach okupacji, gdzie Niemiec jechał konno, a z boku biegł pies. Jak zwierzę zbliżyło się do dziecka, na ten widok umierało się ze strachu.

Następne lata, jak to się mówiło, po wyzwoleniu to był bardzo ciężki czas. Warunki rodzinne i gospodarcze trudne. Nie zawsze były podstawowe produkty żywnościowe, jak chleb czy mleko. Zboże było mielone w  tzw. żarnach, brakowało odzieży, książek czy zeszytów do szkoły.
Ale tłumaczono nam, że wcześniej na wsi było jeszcze gorzej – uczyli się przy skałce i zostali wybitnymi uczonymi.

Mieszkało się w drewnianych domach pod strzechą. Były obowiązkowe dostawy tj. mleko, żywiec, zboże, ziemniaki.  Żeby budować drogi był tzw. szarwark. Każdy gospodarz musiał go odrobić.

Ludzi obciążały ponadto wszelkie – niby dobrowolne, ale obowiązkowe wpłaty na budowę szkół, fundusz zdrowia, oraz wszelkie akcje społeczne np. budowy dróg, świetlic, szkół, domu nauczyciela.

Przy zakładaniu światła, każdy gospodarz przywiózł ze stacji Mordy słupy, oraz na własnym podwórku musiał wykopać dół, by je można było postawić. Przez jeden tydzień miał na utrzymaniu przynajmniej jednego pracownika budowy.

W pewnym okresie czasu był proboszcz Zygmunt Wachulak, który bardzo wspierał inicjatywę społeczną budowy dróg, jak również działalność Ochotniczej Straży Pożarnej w Przesmykach.

Następne lata wydawało się, że będzie coraz lepiej. Wprowadzono kartki żywnościowe, ale rolnik nie otrzymywał ich na mięso, bo przecież stwierdzono, że ma.

W sklepach były puste półki, a jak była dostawa to niesamowite kolejki, gdyż nie wystarczyło dla wszystkich.

13 grudnia 1980 r.  ogłoszono stan wojenny, więc również żyło się w strachu, co będzie dalej. Wprowadzono godzinę milicyjną, częste kontrole drogowe łącznie z otwieraniem w samochodzie bagażników.           
Po kilku latach tych uciążliwości zrodziła się wolność. Chociaż również kosztem wielu kłopotów  i wyrzeczeń.

Obecnie może nasze pokolenie i wnuki będą żyli w lepszym, bogatszym kraju, oby już nigdy nie było wojen i ucisku, prześladowań i wyzysku.
Na przestrzeni tych lat najważniejszym, według mnie, wydarzeniem był wybór Polaka na papieża, a potem 13 maja 1981 roku kiedy został postrzelony – zmartwienie i modlitwa, żeby przeżył i pracował dalej dla całej ludzkości. Odejście z tego świata do Domu Ojca było wielkim zmartwieniem, a jednocześnie wielką nadzieją, że będzie się wstawiał u Boga na nami, jak to miało miejsce za pontyfikatu.

wspomina Bogumiła Głuchowska

Zadzwoń do nas